Gawęda V – Trzecie prawo skautowe

Czuj Duch! Gawęda 5 - Trzecie prawo skautowe

 

Baden-Powell: A Scout’s duty is to be useful and to help others.

ks. Lutosławski: Skaut jest pożytecznym bliźnim i codzień musi spełnić „dobry uczynek”.

Skauci Europy: Harcerz jest powołany do służby bliźniemu i jego zbawieniu.

Dobry uczynek

Człowiek jest tworzeniem towarzyskiem; sam jeden żyćby nie mógł; niemowlę, pozostawione sobie, z głoduby umarło i z zimna; ale nawet dorosły człowiek ciągle, nieustannie natyka się na swoją zależność od innych ludzi.
Pomyślcie tylko o najdrobniejszych rzeczach, które do codziennego użytku wam służą. Wełnę waszego ubrania nosiły gdzieś, może w odległych krajach barany, ktoś musiał je paść, strzyc ich włosie, ktoś musiał zatroszczyć się o to, by dobrze doszło do fabryki, tam znów nieznani wam robotnicy dużo w nią pracy włożyć musieli, przyprawiając, farbując, tkając it.d., zanim z niej wam się dostało ubranie, czy kapelusz; bawełnę waszej bielizny hodowali gdzieś Hindusi, len może pskowski kacap podlewał, stal do noża skautowego z wnętrza ziemi może dobywał ślazki robotnik, rudę przetapiano może w Saksonii, nad Renem inni hartowali ją na stal, inni znowu w klingi ją ciągnęli; a róg, z którego zrobiono oprawę, może był noszony przez wołu po odległych stepach, czy po górach szwajcarskich: w każdym szczególe kryje się znów praca dziesiątków, setek, tysięcy ludzi.
Albo weźcie najprostszy raport skautowy, który na kartce z notesu piszecie; ileż to ludzi wplątało pracę swoją w to, abyście go mogli napisać! Rosły sobie może świerki w lasach tatrzańskich, tam gdzie górale je ścinali; inni robotnicy przerabiali je na papę w papierni tatrzańskiej. Ale w tej papierni musiały stanąć maszyny, robione może aż w Anglii, a budowali ją przychodni mularze Słowacy it.d it.d.
Każdy najdrobniejszy szczegół mógłby nas naokoło świata oprowadzić: grafit w waszym ołówku pochodzi z Syberyi, drzewo finlandzkie strugano może maszynami wyrabianemi w Ameryce – a przy każdej czynności znowu nowe szeregi ludzi widzimy, którzy jedni na drugich pracowali.

Więc człowiek nie może przeżyć jednego dnia bez korzystania z pracy wielu, bardzo wielu swoich bliźnich. Sprawiedliwość wymaga, by nie zostawał im dłużnym; jeżeli sam pracuje i jest użytecznym, to jest w porządku i ma prawo usługi z tej wspólnoty przyjmować; ale jeśli sam próżnuje, o swoich tylko zabawach i przyjemnościach myśli – staje się trutniem w ludzkości.
Ale nawet człowiek, który jakąś pracą produkcyjną jest zajęty, jeśli tylko o korzyść własną zabiega – jest trutniem.
Bo w społeczności ludzkiej zawsze poza osobistemi zadaniami jest pewna ilość pracy dla wspólnego dobra do zrobienia; oświatę trzeba rozszerzać, nędzy zapobiegać, ginących ratować, obyczaje podnosić, wzajemną miłość krzepić, jednem słowem, moralny postęp ludzkości pchać przed sobą. I ten trud powinienby się na wszystkich ludzi rozkładać. Niestety bardzo wielu swojej części tego trudu na barki wziąć nie chce – zrzuca go i własnemi się tylko interesami zajmuje; ale potrzeba tej pracy przez to się nie zmniejsza; ci, co ją odczuwają w miarę sił – i często ponad siły ją podejmują; jeden się bawi i w sobkostwie się zamyka, a za to drugi ciężaru podźwignąć nie może – i może twoje próźniactwo okupuje gdzieś jakiś zacny suchotnik, ginący z nadmiernego wysiłku, któregoś z nim podzielić nie chciał.
Można rozróżnić takie dwa typy ludzi:

trutni, którzy żadnej pracy społecznej na siebie nie wezmą,
i ofiarnych pracowników, którzy się nadmiarem tej pracy zabijają;

Pierwsi są zabójcami drugich, bo chociaż nikt nie każe im nabierać na siebie tyle trudu i ofiary, to jest jasne, że gdyby tamci swoją część podjęli, ci by nie mieli tyle do dźwigania. Ale trutnie dźwigać nie chcą nawet swojej umiarkowanej cząstki – i dlatego są krzywdzicielami społeczeństwa.

Do jakiej kategoryi mają należeć skauci? Nie jest ich obowiązkiem brać ponad siły i zabijać się pracą dla bliźnich; ale jest hańbą nie brać nic na siebie – i stawać się współodpowiedzialnymi za mękę i zgubę tych, co swoje i cudze robią. Każdy uczciwy człowiek musi w tej pracy nad dźwiganiem braci wziąć jakiś udział.

Wrażliwość na ten głos obowiązku miłości bliźniego rozkazuje nam budzić w sobie i utrzymywać drugie Prawo skautowe . Generał Baden-Powell opowiada w jednym ze swych artykułów o strasznym wypadku:

oto w stawie w północnej dzielnicy Londynu tonęła żebraczka, nie spełna zmysłów;
tłum gapiów i przechodniów otaczał staw niewielki i z rzekomą zgrozą przypatrywał się walce nieszczęśliwej z wodą;
byli wśród nich i robotnicy, wracający z fabryki, i urzędnicy i najrozmaitsi panowie – ale nie było mężczyzny!
Przerażeni patrzyli, martwili się, litowali się nad tonącą – ale żaden nie skoczył do wody – w ich oczach nieszczęsna utonęła, bez próby nawet ratunku!

Było to w czasie, gdy jeszcze skautów nie było. Zacny twórca skautingu uważa ten wypadek za piętno niestartej hańby na współczesnej ludzkości! Ci ludzie, którzy się wypadkowi przyglądali, wiedzieli z katechizmu, że należy bliźniemu pomagać, ale ich nędzny charaktery umiały tylko współczuć – nie umiały się zdobyć na czyn, który wymagał przezwyciężenia gnuśności i obawy przed narażeniem się na niebezpieczeństwo utonięcia.
Ten opór wewnętrzny każdy człowiek zawsze ma w sobie – i każdy czyn pomocy bliźniemu pewien stopień tego oporu przezwyciężyć musi. Sprawności w tej walce wewnętrznej nie osiąga się przez samo zrozumienie, że tak trzeba postąpić:

człowiek musi przez długą wprawę tak się przyzwyczaić do zwalczania własnego egoizmu, aby mu zwycięstwo nad nim przychodziło łatwo, szybko i sprawnie – w jednej chwili, gdy stanie przed nim obowiązek niesienia pomocy.

Wymaga to długiej pracy i rzetelnego wyćwiczenia.

2 Drużyna Słupska - pomoc przy sprzątaniu nagrobków na cmentarzu

Takiem ćwiczeniem jest „dobry uczynek” skautowy, który codziennie spełniać mamy. Aby najskuteczniej zwalczyć w sobie egoizm, powinniśmy zacząć od szczególnie chętnego wyszukiwania takich okazyi, w których możemy uczynić coś użytecznego dla innych, bez żadnej dla siebie korzyści, nawet bez pociechy podziękowania. To są dobre uczynki społeczne, które nas ćwiczą w wrażliwości na marnotrawienie pracy ludzkiej i na niezaspokojone potrzeby ludzkie.
Widzimy np. że woda z wodociągu bezpotrzebnie ucieka; truteń przejdzie obojętnie: co to jego może obchodzić, jeśli nie on rachunek za to płacić będzie? Skaut zaraz pomyśli, że przecież ktoś gdzieś musiał pracować na to, aby ta woda tu doszła, i nie w tym celu, by napróżno płynęła, lecz by komuś służyła; i ta myśl społeczna pobudzi go do zatamowania marnotrawionej wody.
Idąc na spacer, widzimy, dajmy na to, że źle pilnowane bydło w szkodę weszło; truteń nie pofatyguje się pomódz w jego wypędzeniu – pocieszy się myślą, że właściciel może bydło zająć i sprawiedliwości stanie się zadość; skaut przeszkodzi cudzej krzywdzie, a jeśli wyrządza ją np. nieletni pastuch naumyślnie – skorzysta z okazyi, by mu wytłumaczyć, że tak postępować nie należy.

W ten sposób skaut nauczy się ciągle mieć oczy otwarte na to, co dobrego uczynić może, gdzie krzywdzie zapowiedz, gdzie szkodę uprzedzić; nie przejdzie przez dziurawy most, grożący połamaniem nóg koniom w nocy, ale o ile możności założy dziurę, albo znak ostrzegawczy jakiś w niej umieści, a jak znajdzie czas i sposobność, nawet zreperuje most, choćby był cudzy i jemu osobiście niepotrzebny – aby kto inny na nim krzywdy sobie nie zrobił.

Ale właściwym celem wszystkich tych ćwiczeń jest rozbudzenie w duszy prawdziwej miłości bliźniego, tej życzliwości dla każdego człowieka i czujności na biedę i potrzebę bliźniego, która nadaje stosunkom ludzkim prawdziwe chrześcijańskie znamię. Musimy w sobie tępić obojętność na cierpienia ludzkie, którą współczesna kultura w nas rozwija.

Wszystko jest w nowoczesnem społeczeństwie tak obmyślane z góry i tak uporządkowane, że człowiek płacący składki na towarzystwa dobroczynności i należący do różnych sanatoryów, przytułków i zakładów – może wcale biedy ludzkiej i nędzy nie widzieć i nie odczuwać, i mieć złudzenie, że spełnił swój obowiązek.

Nie to jest zadaniem miłości chrześcijańskiej, którą ma w nas rozbudzić codzienny „dobry uczynek”. Przyświecać nam musi rozkaz Chrystusowy: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”. Obietnica ta znaczy najwyższą nagrodę – bo żywot wieczny od niej zawisł; nikt z ludzi nie jest tak wolny od długu, by na miłosierdziu Bożem cała jego nadzieja nie polegała.
Pane Jezus wiele obietnic dał w tej samej postaci. Nawet w modlitwie codziennej kazał nam prosić o odpuszczenie win: „jako i my odpuszczamy”; lecząc ludzi cudownie – nieraz warunkował skutek przygotowaniem duszy: według twojej wiary niech ci się stanie – mówił. Tak zupełnie, jakby cała moc i siła cudu nie w Jego ręku spoczywała, ale w dobrej woli uzdrawianego. Podobnież potrzebującym miłosierdzia – więc wszystkim ludziom zapowiada: na was wzorować się będę: jak wy waszym dłużnikom, tak ja moim uczynię; sami mamy zakładników własnego szczęścia w naszym ręku; baczmy, by im włos z głowy nie spadł, bo od tego całość naszego życia zależy!

Święty Krzyż 2023 - Najświętszy Sakrament

Zależni od miłosierdzia Bożego – czyńmyż miłosierdzie. Nie polega ono na samem materyalnem pomaganiu ludziom. Materyalne czyny istotę swoją czerpią z pobudki moralnej, z celu. I Chrystus sam to zapowiedział: kto dla oceny i chwały ludzkiej jałmużnę daje – wziął zapłatę swoją. Aby być zasługą, miłosierdzie nasze musi płynąć z miłości, tej wyższej, chrześcijańskiej miłości, którą św. Paweł z trojga cnót teologicznych najważniejszą nazywa: większa od nadziei, większa od wiary. Więc jedyna dostateczna pobudka miłosierdzia, która nam niebo ma skarbić, jest miłość Boża. I to nie tylko przez to, że kochamy przyjaciół naszych przyjaciół: nietylko dlatego z miłości Bożej dobrze czynimy ludziom, że ich Bóg kocha. Jest w tem więcej: „coście uczynili jednemu z tych maluczkich – mnieście uczynili” – mówi nam Chrystus. I znów: „byłem nagi, a odzialiście mnie – głodny – a nakarmiliście mnie” it.d. Kiedy? Wtedy, gdybyśmy pomagali każdemu z tych najlichszych. Cudowna to nauka: w imię Jezusa idąc do ludzi – w każdym z nich samego Chrystusa spotykamy! I to jest główna podstawa miłosierdzia chrześcijańskiego, a także najgorętsza uczuciowa do niego pobudka: sam Chrystus od nas pomoc odbiera, gdy potrzebującym w imię Jego pomagamy. Niewyczerpana to tajemnica i źródło pobudek do świętości.

Ale gdzie w dzisiejszych czasach szukać tych, którym miłosierdzie świadczyć można? Jak uniknąć wyzysku zawodowych żebraków? Czy ten wyzysk jest istotną przeszkodą, to jeszcze rzecz wątpliwa; czy nie lepiej sto razy napróźno dać jałmużnę, niż jednej należnej odmówić? Ale może okazye czynienia miłosierdzia są bliżej nas, nie po rogach ulic – nie tam, gdzie nas oszukają, ale tam, gdzie my ich nie spostrzegamy, a poszukawszy trochę, znaleźlibyśmy je?

W codziennych stosunkach z otoczeniem – byle mieć serce otwarte i czułe na potrzeby każdego spotkanego człowieka – ile pomocy udzielić można gotowością do usługi, radą, pociechą, wskazówką.

A sam stan duszy gotowości na usługi innych, wrażliwości na ich potrzeby – już cały nastrój stosunków przemienia w chrześcijański; od takiego człowieka bije łuna dobroci, otoczony jest atmosferą miłości – i samo jego wewnętrzne miłosierdzie dla innych spaja i krzepi łączność między ludźmi, organiczną ja czyni – i do rozkwitu i owocowania w czynach prowadzi.

Trzeba tylko posiadać w sobie to ognisko miłości, rozlewną chęć niesienia jej innym, i z tem usposobieniem szukać okazyi do czynnego jej użycia; jak rycerz błędny, co w świat wyruszał szukać uciśnionych – trzeba iść przed siebie od rana do wieczora z tą myślą, by komuś coś dobrego uczynić, a wnet droga nam się zaroi od dobrych uczynków miłosierdzia. Okazye czekają na nas, tylko my mamy oczy i serce zamknięte. A miłość jest czujna i widząca.

Tę miłość czujną i widzącą ma w nas wyrobić codzienny „dobry uczynek”: to jest zadanie tego ćwiczenia skautowego.

 

Gawęda z książki „Czuj Duch! – Szesnaście gawęd obozowych o idei skautingu” z roku 1913

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments