Lady Baden-Powell w Polsce (1932)

VII Światowa Konferencja Skautek na Buczu - Fotografia grupowa przedstawicielek ruchu harcerskiego z 32 państw. Widoczne m.in. Olave Baden-Powell (5. z lewej w pierwszym rzędzie), pani Sabry z Egiptu (4. z lewej) i Olga Małkowska. (Narodowe Archiwum Cyfrowe)


 

Od 1920 roku odbywały się co 2 lata międzynarodowe zloty skautek. Z każdego kraju, gdzie istniał ruch przewodniczek typowane były 2 delegatki, bez względu na wielkość ruchu w danym kraju. Z biegiem czasu nabierały coraz większego znaczenia i stały się najwyższym opiniotwórczym organem żeńskiego ruchu skautowego. Od samego początku wśród delegatek występowała harcmistrzyni Olga Małkowska.

Kropla historii

Pierwsza, Druga i Trzecia międzynarodowa konferencja instruktorek odbyły się w Anglii.
IV konferencja miała miejsce w USA, to właśnie podczas niej dzień 22 lutego został ogłoszony Dniem Myśli Braterskiej (Thinking Day). Powód na pewno jest Tobie znany. 22 lutego urodził się Robert Baden-Powell (1857), jak również jego żona Olave (1889).
V była pierwszą konferencją w kraju nieanglojęzycznym, bo miała miejsce na Węgrzech u stóp Karpat (Parad) w 1928 roku. Na konferencję przybył Naczelny Skaut Świata – Robert Baden-Powell i zaproponował uczestniczkom utworzenie Światowego Związku Skautek. Został wybrany pierwszy Komitet Światowy, zamiast istniejącej dotąd Międzynarodowej Rady Skautek.
Utworzenie Światowego Związku Skautek nie było ustanowieniem władzy nadrzędnej. Komitet jak i związek miały służyć rozwojowi braterstwa oraz czuwać nad zgodnym z ideą rozwojem ruchu.
Szósta konferencja w 1930 roku znowu odbyła się na angielskiej ziemi…

Od grudnia 1930 roku zaczęto przygotowywać się w Polsce do takiego zlotu. Gdy czytam te wspomnienia, jak mocno zaangażowały się polskie skautki do przyjęcia gości od razu przypomina mi się polski EuroJam w Żelazku (2003).

W myśl Głównej Kwatery Harcerek konferencja miała być przygotowana wspólnym wysiłkiem wszystkich chorągwi i instruktorek. Z jednej strony miało to ułatwić organizację, z drugiej natomiast chodziło oto, aby jak największa liczba polskich skautek mogła się zetknąć ze skautkami innych organizacji, aby odczuć ducha braterstwa i nawiązać skautowe przyjaźnie ponad granicami.
Dlatego organizacja życia podczas konferencji opierała się na służbach pełnionych przez poszczególne chorągwie:

  • Chorągiew Śląska – drużyna gospodarcza
  • Chorągiew Wołyńska – łączność
  • Chorągiew Kielecka – sklep
  • Chorągiew Wielkopolska – poczta i wymiana walut
  • Chorągiew Lubelska – placówka fotograficzna z ciemnią
  • Chorągiew Krakowska – punkt sanitarny
  • Chorągiew Warszawska – dyżurna drużyna służbowa
  • starsze harcerki – świetlica
  • hm. Maria Kapiszewska – punkt prasowy

Światowa Konferencja Przewodniczek w Polsce

I w taki sposób w 1932 roku w młodej Polsce odbyła się 7. Światowa Konferencja Przewodniczek (dzisiaj znana jako WAGGGS) na zaproszenie Organizacji Harcerek. Spotkanie odbywało się w dniach 6-13 sierpnia w świeżo otwartej Szkole Instruktorskiej na Buczu, obok Górek Wielkich.

To nie było zwykłe spotkanie. Konferencję przy wieczornym ognisku otworzyła Naczelna Przewodniczka lady Olave Baden-Powell, a obradom przewodniczyła Olga Małkowska.

Podczas zjazdu pierwszy raz został pokazany projekt odznaki Przewodniczek (koniczynka), jak również pojawił się pomysł corocznej zbiórki pieniędzy dla ruchu Przewodniczek w ramach Dni Myśli Braterskiej (Thinking Day). W 1938 roku częściowo dzięki wpływom ze składek na Dzień Myśli Braterskiej udało się otworzyć w Londynie hotel dla podróżujących skautek „Our Ark”.

VII Światowa Konferencja Skautek na Buczu - Drużyna harcerska z Pomorza podczas przemarszu w zwartym szeregu z kościoła w Górkach (Narodowe Archiwum Cyfrowe)
VII Światowa Konferencja Skautek na Buczu – Drużyna harcerska z Pomorza podczas przemarszu w zwartym szeregu z kościoła w Górkach (Narodowe Archiwum Cyfrowe)

 

A co dokładnie się działo, pozwólmy opowiedzieć Lady Baden-Powell, która napisała artykuł o pobyciu na konferencji do październikowego numeru „The Guide”, tłumaczenie za Skrzydła nr 4/1933 (miesięcznik instruktorek harcerskich):

Wrażenia Naczelnej Skautki z pobytu w Polsce

Dla tych którzy mają okazje być obecnym, na Konferencjach Skautowych już samo słowo „konferencja” wywołuje najprzeróżniejsze obrazy myślowe. Ale, choć wiele rzeczy się zapomni, a wiele pamięta dodatkowo, to jednak zawsze umysł każdej harcerki zapełnia się wspomnieniami wesołego spotkania, szczęśliwego śmiechu, dużej ilości hałasu, podniosłego entuzjazmu i wylewów uczuć przyjacielskich. Konferencja która miała miejsce w Polsce w sierpniu, była tem wszystkiem potrosze i jej dobroczynne rezultaty będą pomocne dla naszego Ruchu w wielu zakątkach ziemi.

Jadąc całą gromadą ze Szwajcarii podróżowałyśmy „po cywilnemu”. Jakieś było nasze zmieszanie, gdy przyjechawszy na miejsce przeznaczenia do Katowic, wczesnym rankiem, zostałyśmy spotkane na stacji przez skautki z bukietami i flagami, przez wojsko, policję, urzędników stacji, wyższych urzędników miejskich, oraz orkiestrę – wyobraźcie sobie nieszczęśliwą Naczelną Skautkę Świata nieprzygotowaną, w zwykłem ubraniu i nawet z parasolem!!

To nie był mój najlepszy moment w życiu! Jednakowoż przykrość, spowodowana tak niefortunnem zjawieniem się w goszczącym nas kraju, zniknęła szybko pod wrażeniem serdecznego przyjęcia.

O wszystkiem pomyślano, ażeby zapewnić nam wygodę i dobre samopoczucie. Bagaże zostały szybko zabrane, oznaczone odpowiedniemi etykietami, i dostarczone ich właścicielkom, a kilka godzin po naszym przyjeździe do Katowic, ogromny autobus zabrał nas wszystkie do Domu Skautowego na Bucze, gdzie miałyśmy mieszkać, dyskutować, i pracować razem podczas długiego, szczęśliwego tygodnia.

Jego jasne pokoje, duży hall jadalny, dokoła domu łąki i pokryte zieloną gęstą trawą i śliczny widok na doliny i góry doskonale uspasabiały do naszej Konferencji.

The Council Fire - 7th World ConferenceCzęsto myśląc przed miesiącami o tym Zlocie, zastanawiałyśmy się jaką też będzie ta 7-ma Wszechświatowa Konferencja.
Nigdy, nawet w najśmielszych marzeniach nie byłybyśmy w stanie wyobrazić sobie czegoś równie miłego jak to, co przygotowano dla nas w Polsce.
Od początku do końca każdy robił wszystko możliwe żeby się nami opiekować, ażebyśmy się czuły, jak w domu, szczęśliwe i mile przyjęte. Trudno wypowiedzieć jak wszystko było miłe i nigdy nie będziemy dość wdzięczne względem każdej z tych tak bardzo zapracowanych instruktorek, które ofiarowały nam swój czas i swoją przyjaźń.

Urządzenie noclegów dla tylu osób było bardzo trudną sprawą. Niektóre z nas zostały przydzielone do gościnnych sąsiadów, niektóre pozostały w domu Buczańskim, a większa część była przewożona ogromnym autobusem do odległego o jakieś 5 mil Nierodzimia pod Skoczowem. Autobus prowadziła małą, wesoła skautka (Ninka Tworkowska!) ani na chwilę nie przestając hałasować, w swych energicznych staraniach, aby w całości dostawić nas co rano i wieczór na miejsce przeznaczenia.

Jadłyśmy naturalnie wszystkie za wiele, ale kuchnia była tak dobra i tak było miło być obsłużonym przez zawsze uśmiechnięte skautki, że nie mogłyśmy nie ulegać gorącym prośbom skosztowania każdego dania. Wszystkie dziewczęta pełniące służbę przyjechały z różnych stron Polski, za własne pieniądze, aby tylko móc też coś zrobić dla swych zagranicznych gości, przybyłych z drugiego końca świata.

Urządzenia dla wygody konferencji były obmyślone aż do najdrobniejszych szczegółów. Poczta, sklep skautowy, kantyna, biuro informacyj, a nawet fotograf wraz z ciemnią – wszystko na nasze usługi.

Ale pomijając nawet te dowody okazywanej gościnności, tak ważne w wielkim zbiorowisku ludzkiem jakiem była Konferencja, najmilszą była gościnność duchowa.
Mając u siebie tłum kobiet różnych narodowości, rozmawiających innymi językami, niż ich własny, nasze polskie gospodynie spotkały nas z otwartemi ramionami, przyjęły nas pomiędzy siebie, jako siostry Skautki, i starały się wszystkiemi siłami ażebyśmy się czuły dobrze, miło i wygodnie.

Wiele instruktorek z różnych stron Polski ofiarowało się przyjechać na Bucze i pomagać czem się da, toteż dużo więzów przyjaźni zostało zawartych, i podziwiałyśmy z prawdziwym zachwytem ile trudu ci ludzie sobie zadają w pracy dla ruchu skautowego.

A jakim przykładem świeci Przewodniczący Z.H.P.! Jako Wojewoda Śląski jest on człowiekiem bardzo zajętym i obarczonym dużemi odpowiedzialnościami. A jednak pomimo tego, uważał on, iż skauting jest tak ważną organizacją, że piastuje stanowisko Przewodniczącego już dwa lata, a co ważniejsze stał się prawdziwym skautem przestając palić i używać alkoholu w jakiejkolwiek bądź formie, gdyż jest to jedną z zasad skautowych w Polsce.

Niektórzy może uważają, iż jest to za ostry zakaz, aby był możliwy do zachowania; w Polsce jest on jednak przestrzegany, co bardzo zbawiennie wpływa na wyrabianie w sobie silnej woli, i posiada tem samem dobry wpływ na młode pokolenie.

Pomimo swoich licznych zajęć Przewodniczący przyjechał na otwarcie Konferencji w celu powitania nas przy pierwszym ognisku. Drugim godnym gościem był pan Minister Oświaty, który napisał do mnie niedawno, opisując jak wielką rolę odegrała w Polsce nasza konferencja, i obiecując, iż będzie zawsze pomagał Polskiemu Skautingowi, aż do ostatnich granic możliwości.

VII Światowa Konferencja Skautek na Buczu - Olga Małkowska (z lewej) oraz skautka angielska Violetta Masson (z prawej, w mundurze harcerskim i z krzyżem harcerskim) - fotografia wykonana po złożeniu przez Violettę Przyrzeczenia harcerskiego na ręce Olgi (NAC)
VII Światowa Konferencja Skautek na Buczu – Olga Małkowska (z lewej) oraz skautka angielska Violetta Masson (z prawej, w mundurze harcerskim i z krzyżem harcerskim) – fotografia wykonana po złożeniu przez Violettę Przyrzeczenia harcerskiego na ręce Olgi (NAC)

 

Komitet Konferencyjny nie tylko przygotował plan Konferencji, plan wycieczek, rozdzielił różne funkcje, ale także postarał się byśmy mogły zwiedzić obozy dziewcząt przy pracy, i było to właśnie momentem, który dodał Polskiej Konferencji takiego swoistego wyrazu.

Mogłyśmy obserwować skautki z bliska, gdyż w pobliżu Bucza było wiele obozów i naprawdę trudno i coś milszego jak te ich obozy, w których dziewczęta mieszkały czasem cały miesiąc, lub i więcej.
Był tam obóz instruktorski, gdzie starsze dziewczęta szkoliły się na instruktorki, obierając za swoją odznakę korzenie drzew – uważając się za korzenie z których cały ruch skautowski winien czerpać siły.
Były obozy artystyczne, gdzie specjalizowano się w rysunku i rzeźbie, oraz dziwnych wycinankach z papieru; inne skautki silne i zdrowe budowały same swoje domki, z obciosanych pni – używając siekiery jak prawdziwi cieśle.

Przechodząc przez las raz natrafiłam na obóz, najładniejszy jaki kiedykolwiek w życiu widziałam. Po strasznym deszczu wytrysnął strumień pomiędzy siedzeniami ze słupków, które tworzyły jadalny pokój – ale cóż to znaczy! Pończochy  i buty nic nie obchodzą tych dzielnych kobiet, które rozumieją, iż gołe nogi i ręce są najodpowiedniejszym strojem w obozie.

Namioty były duże, mieszczące 6 do 8 ludzi. Łóżka robione z mocnych drewnianych kłód, równe i wygodne, wykonane przez skautki w niebywale krótkim czasie.

Stoły, krzesła, półki it.d. były zawsze zrobione mocno, porządnie zbite gwoździami, ładnie przybrane lub malowane, posiadające swoisty styl i tak różne od tych mebli, które przeważnie spotyka się w obozach – źle skleconych i powiązanych sznurkami!
Naokoło każdego namiotu był porządnie ułożony wałek z ziemi lub kamieni, niekiedy malowany, czasami przedstawiający godło danej prowinji lub też prowincji z której Skautki pochodzą, czasami zaś poprostu będący wynikiem fantazji budujących.

VII Światowa Konferencja Skautek na Buczu - Drużyna harcerska z Białegostoku na terenie obozowiska (Narodowe Archiwum Cyfrowe)
VII Światowa Konferencja Skautek na Buczu – Drużyna harcerska z Białegostoku na terenie obozowiska (Narodowe Archiwum Cyfrowe)

 

Zawsze naokoło masztu urządzono ogródek, posiadający nawet małe stawki (zapewne podczas wizyty padał deszcz, tłumacz). Poza tem  miejscu odosobnionem umieszczano kapliczkę dla rannych i wieczornych modlitw.
To co najwięcej uderzało oglądających te obozy, to było piękno i oryginalność dekoracji, malowideł i rzeźb, położenie samego obozu, i prawdziwe poczucie piękna zarówno u dziewcząt, jak i u ich instruktorek.

Naturalnie możnaby powiedzieć, iż w wielu krajach obozy trwają tak krótko, że Skautki nie mają czasu na specjalne upiększanie swoich miejsc postoju – i że nie wszędzie można znaleźć duże ilości kamieni, drzew, roślin i.t.d. ażeby urządzić tak piękną dekoracje.
Odpowiem jednak na ten zarzut, że „dla chcącego niema nic trudnego”:

i jestem pewna, że polskie skautki nawet z najgorszych materjałów uczyniłyby sobie swe czasowe domy przytulnymi, gdyż wyrobiły one w sobie taką chęć do pracy i duże poczucie piękna.

Ale obozy nie były jedyną rzeczą piękną w Polsce: mogliby Polacy wziąć sobie za dewizę „Gdy smutno – śpiewajmy”, gdyż podczas najgorszego deszczu, podczas najgorętszej roboty, i w każdym wolnym momencie słyszeliśmy piękne śpiewy.
Śpiewy przy wieczornem ognisku będą dla nas na zawsze miłem wspomnieniem. Stare pieśni ludowe, skautowe, narodowe – o słowach, których naturalnie nie rozumiałyśmy, rozchodziły się w nocnej ciszy. Chóry te były prowadzone przez natchnioną instruktorkę, lub też śpiewane bez dyrygentki, zawsze jednak z takiem przejęciem i zrozumieniem, że prawdziwą rozkoszą było ich słuchać.

Pozatem były również śliczne przedstawienia, tańce narodowe, a na zakończenie konferencji bardzo miła podróż po innych częściach Polski, gdzie zawsze spotykałyśmy się z wyjątkową gościnnością, o której pisać możnaby całe tomy.

Tak, rozmyślając o 7-ej Konferencji Wszechświatowej na Buczu będziemy wszystkie miały dużo bardzo pięknych i miłych wspomnień.
Zapomnimy może o niektórych dyskusjach, o różnych śmiesznych lub przyjemnych wypadkach, ale zawsze będziemy pamiętały o szczęśliwie przepędzonych dniach, o ślicznej muzyce przy ogniskach obozowych i gorącej, szczerej przyjaźni naszych miłych polskich sióstr.

Olave Baden-Powell

Owocem tej wizyty była nie tylko „koniczynka”, czy pomysł zbiórek podczas Dnia Myśli Braterskiej. Lady Baden-Powell była tak zachwycona Polską, że podczas przejażdżki autobusem zaczęła rozmowę z panną Mander (komisarz Wolverhampton):

Lady B-P: Jakże chciałabym, żeby skauci w Anglii mogli potkać wspaniałych skautów w innych krajach! Gdybym tylko mogła zabrać ich cały statek i przywieźć na brzeg, żeby ich zobaczyli i zaprzyjaźnili się z nimi!
Panna Mander: Dlaczego nie?

Tam i wtedy zaczęły opracowywać plan, dzięki któremu już rok później (1933) lord Baden-Powell odwiedził Gdynię przypływając na statku Calgaric. Ale to już zupełnie inna historia…

Zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments