Jako Skauci Europy mieliśmy możliwość zobaczenia filmu „Była sobie piosenka” i spotkania z żołnierzem armii generała Andersa – kpt. Władysława Dąbrowskiego.
Prace nad filmem rozpoczęły się 2 lata temu i od początku był zaangażowany kpt. Dąbrowski. Film był tworzony z myślą o 80-rocznicy bitwy pod Monte Cassino. Motywem przewodnim jest piosenka „Czerwone maki”.
film „Była sobie piosenka”
Dwudziestolecie międzywojenne to był czas niesamowitego rozwoju kultury – pojawiają się nowi wykonawcy, kompozytorzy, tekściarze. Powstaje w tym czasie tysiące piosenek. Ludziom potrzebny jest śmiech i zabawa po czasach zaborczych.
W każdym nawet najmniejszym miejscu jest ekipa, która śpiewa i gra. Dzięki temu piosenki, które powstają znają wszyscy.
Bardzo zręcznie posługiwano się językiem polskim podczas tworzenia piosenek. To było połączenie tekstu z muzyką, a nie jak dzisiaj łączy się muzykę z tekstem.
Wszystko to trwa do września 1939 roku.
W ciągu tygodnia ten uśmiechnięty świat w Polsce przestaje istnieć. Dużo osób, szczególnie z Warszawy ucieka na ówczesny wschód Polski (województwa wileńskie, nowogródzkie, wołyńskie). Wojna dociera tam dopiero po 17 września 1939 roku, gdy armia radziecka wdziera się od wschodu do Polski.
Sowieci od razu rozpoczynają wobec Polaków szereg represji, w tym akcji deportacyjnych. W czerwcu 1941 roku sytuacja Polaków ulega zmianie z uwagi na porozumienie pomiędzy polskim rządem w Londynie, a władzami sowieckimi.
Układ Sikorski-Majski gwarantował „amnestię” (chociaż nikt nie był skazany) dla obywateli polskich zesłanych wgłąb ZSRR.
W ten sposób spora część Polaków więzionych na terenach dzisiejszej Rosji zostaje uwolniona i z nich powstaje polska armia dowodzona przez generała Andersa, w której znalazło się kilkuset artystów.
Generał Anders nie odmawiał nikomu pomocy. Dawał ogromny dowód swojej otwartości i zrozumienia, że wojsku będzie potrzebna propaganda – żołnierz musi być silny nie tylko fizycznie, ale również duchowo. Siłę duchową budowała między innymi piosenka i sztuka. Miało to w pewnym sensie funkcję terapeutyczną. Płacz osłabiał morale, a wszyscy chcieli wrócić do wolnej Polski.
Armia szła przez Persję, Irak, Jordanię. Maszerowało ponad 120 tysięcy osób, a pod koniec kampanii we Włoszech ponad 200 tysięcy. Dołączali między innymi uciekinierzy z Wermachtu.
W Persji zorganizowane były szkolenia dla żołnierzy i junaków. Generał Anders stworzył również Pomocniczą Służbę Kobiet (PeStKi), która szkoliła kobiety mechaników, kierowców, radiotelegrafistki etc.
PeStki to były jedyne kobiety w armiach aliantów zachodnich, które pełniły służbę wojskową z bronią. W okresie największej liczebności PSK skupiała w swoich szeregach około 7 tysięcy ochotniczek.
Podczas marszu przez Irak armia Andersa zostaje przeformowana w 2. Korpus Polski (lipiec 1943). Korpus na prośbę rządu angielskiego został skierowany do Egiptu, a następnie do Włoch.
W tym momencie w filmie rozpoczynają się bezpośrednie wspomnienia kapitana Władysława Dąbrowskiego. Podczas walk o Monte Cassino kapitan nie miał 20 lat. Zamiast miasta Cassino na miejscu zastali tylko gruzy, a zbocza góry były puste, zostały same kikuty po drzewach.
Walki o Monte Cassino toczyły się już od stycznia 1944 roku. Alianci starali się w ten sposób udrożnić drogę na Rzym i północne Włochy. Wcześniej próbowali Amerykanie, Anglicy, Nowozelandczycy czy Hindusi.
24 marca 1944 roku zaproponowano dowódcy 2. Korpusu Polskiego zdobywanie Monte Cassino i gen. Anders się zgodził. 7 kwietnia generał dokonał rozpoznania z pokładu samolotu, następnie ze swoim sztabem studiował mapy i zdjęcia lotnicze.
11 maja 1944 roku odczytano żołnierzom 2. Korpusu rozkaz gen. dywizji Władysława Andersa:
Żołnierze!
Kochani moi Bracia i Dzieci. Nadeszła chwila bitwy. Długo czekaliśmy na tę chwilę odwetu i zemsty nad odwiecznym naszym wrogiem. Obok nas walczyć będą dywizje brytyjskie, amerykańskie, kanadyjskie, nowozelandzkie, walczyć będą Francuzi, Włosi oraz dywizje hinduskie. Zadanie, które nam przypadło, rozsławi na cały świat imię żołnierza polskiego. W chwilach tych będą z nami myśli i serca całego Narodu, podtrzymywać nas będą duchy poległych naszych towarzyszy broni. Niech lew mieszka w Waszym sercu.
Żołnierze – za bandycką napaść Niemców na Polskę, za rozbiór Polski wraz z bolszewikami, za tysiące zrujnowanych miast i wsi, za morderstwa i katowanie setek tysięcy naszych sióstr i braci, za miliony wywiezionych Polaków jako niewolników do Niemiec, za niedolę i nieszczęście Kraju, za nasze cierpienia i tułaczkę – z wiarą w sprawiedliwość Opatrzności Boskiej idziemy naprzód ze świętym hasłem w sercach naszych Bóg, Honor i Ojczyzna.
To co pozostało na wzgórzach, jak wspomina kapitan Dąbrowski to maki, niesamowita ilość czerwonych maków. Inne armie poniosły ogromne straty, ponad 60 tysięcy zabitych pod Monte Cassino. I dodaje:
Rwaliśmy się do walki, byliśmy gotowi do natarcia. Pytali nas „wiecie przecież jakie straty są?”. Mówiliśmy – tak, wiemy, że połowy nas nie będzie, ale musimy to zdobyć. Nie było bojaźni.
Jak człowiek szedł to jakby w amoku, mimo, że trupy wkoło, aby tylko dopaść tego przeciwnika.
Może byłoby inaczej, gdybyśmy nie byli zesłańcami. My – jako młodzi chłopcy – ciągle myśleliśmy o rodzinach, o Polsce. Liczyliśmy, że wrócimy do Polski.Nagle przychodzi rozkaz – Władek dostaniesz mapy i obsadzisz Monte Castellone. Dostaliśmy takie lunety, wszystko widziałem, nawet jak chodzą.
11 maja 1944 roku na kilkanaście godzin przed wybuchem walk odbył się koncert dla małej garstki żołnierzy i generała Andersa. Nie wiedzieli, że to ich ostatni koncert przed akcją. Punktualnie o 23:00 (godzina H) zaczęła się bitwa.
Obstrzał był niesamowity, sporo polskich żołnierzy myślało, że to jest atak niemiecki. Generała Andersa obowiązywała tajemnica wojskowa i większość żołnierzy nie wiedziało, że to natarcie Polaków.
Dopiero po pewnym momencie zorientowali się, że to nasi.
Feliks Konarski „Ref-Ren” podczas obstrzałów miał chwilę odpoczynku, starał się zdrzemnąć, ale zapadł tylko w półsen. Zaczął w głowie układać tekst „Czerwonych maków” patrząc w oddali na dalekie błyski artyleryjskiego ognia:
Idziemy, a przed nami ziejąca ogniem góra klasztorna. Widzę ją wbijającą się w niebo. Niedostępną, szczytem chmur sięgającą. A pod chmurami zwał gruzów.
A w gruzach kryjące się wściekle szczury, których nie sposób wytępić. Szczury w chmurach… Hmm, nielogiczne, a przecież prawdziwe.
I nagle – samo przyszło – czy widzisz te gruzy na szczycie? Tam wróg się Twój kryje jak szczur. Musicie. Musicie! Musicie za kark wziąć i strącić go z chmur…
Zeskoczył w tym momencie z łóżka i zaczął szukać ołówka:
„za kark wziąć go i strącić go z chmur?” Niedobre to, niezręczne. Ale nie zmienię, bo samo przyszło. Bo dało mi początek. Dalej już pójdzie łatwo, to takie proste i jasne…
Tak oto zaczęła powstawać słynna piosenka „Czerwone maki”, w której ma swój udział również Alfred Schütz. A niedługo po tym Orły 12. Pułku Ułanów Podolskich rankiem 18 maja wywiesiły proporczyk pułkowy, a następnie biało-czerwony sztandar. Po południu na wzgórzu odegrany zostaje Hejnał Mariacki.
Pod wzgórzem miało miejsce pierwsze wykonanie pieśni, jeszcze z kartki przez 2. Korpus Polski.
Zginęło 1072 Polaków. W 1945 roku otworzono polski cmentarz wojenny pod Monte Cassino wśród ogołoconego wtedy wzgórza.
Na terenach PRL „Czerwone maki” były zakazane, tak jak i legenda 2. Korpusu. Dopiero w 1957 roku, na fali odwilży publicznie wspomniano o wydarzeniach spod Monte Cassino i miały miejsce pierwsze uroczystości.
Wtedy też zaczęto wykorzystywać motyw pieśni w kulturze, na przykład słynna scena w serialu „Dom” (odc. 4, 58 minuta) i tekst „tego się nie tańczy”.
Nie zmieniało to faktu, że w czasach „demoludów” nie wolno było mówić o armii Andersa. Za chociażby nucenie „Czerwonych maków” można było być zwolnionym ze szkoły lub doznać innych represji od władz ludowych.
rozmowa z kpt. Dąbrowskim
Kapitan Władysław Dąbrowski urodził się 6 października 1924 roku w Warszawie. Tego samego roku rodzina przeniosła się do Nowogródka, gdzie tata Władysława dostał pracę. 17 września 1939 roku ojca internowano na Litwę. Dostał wyrok 15 lat, prawdopodobnie za udział walkach wraz z Piłsudskim o Kijów.
Pan Władysław z mamą i bratem 13 kwietnia 1940 roku został deportowany do kołchozu w Kazachstanie. Mimo 16 lat czuł się dorosły, czuł się odpowiedzialny za mamę i brata. I dziękował za Kazachstan, bo wielu Polaków deportowano o wiele dalej do tundry, z której nigdy nie wrócili.
W armii gen. Andersa został skierowany do batalionu „S”, specjalnego oddziału, który z czasem stał się podstawą do reaktywowania 15. Pułku Ułanów Poznańskich. Wraz z Armią Andersa przeszedł cały proces szkoleń i szlak bojowy, zajmując się rozpoznaniem i prowadzeniem wozów pancernych.
Nastrój w Armii pod Monte Cassino był taki, że każdy czuł, że my – Polacy zdobędziemy to wzgórze. I dalej mówił:
Czuwała nad nami Opatrzność, bo grobów polskich żołnierzy jest tylko 1072, a aliantów wiele tysięcy.
Nasi dowódcy byli wielkimi strategami, ja dopiero po latach to doceniam. Wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy, jakich wspaniałych mamy przywódców.
Generał Anders poprowadził natarcie zupełnie z innej strony, nie szedł przez miasto. (…)
Nasz pułk zdobywał ostatnie punkty linii Hitlera, z najwyższym szczytem Monte Cairo – 1640 m. Łącznie zginęło w naszym pułku 22 chłopców – oficerów, podoficerów i ułanów.Rozpierała nas radość, sądziliśmy, że pójdziemy dalej ku Polsce. Niestety zatrzymano nas w Wenecji i nie pozwolono pójść dalej przez Alpy do Austrii i dalej.
Rozwiązano nasz korpus, sporo wysłano do Anglii. Dowiedziałem się, że mama z bratem osiedli w Gdańsku i do nich dołączyłem w lutym 1947 roku.
Następnie była krótka część na pytania od publiczności. Pojawił się temat dzieci, które szły wraz z Armią Andersa
Wraz z Armią Andersa szła duża grupa ludności cywilnej. Do Persji wyszło ich około kilku tysięcy. Nie wszystkich jednak wypuszczono z łagrów, później z tych osób, które musiały został utworzono Armię Kościuszkowską…
Te dzieci to były sieroty, na zesłaniu w ZSRR (Syberia, tajga, pustynie Kazachstanu) zginęło około 10 tysięcy matek. I te dzieci przygarnął generał Anders. Stacjonując w Palestynie dowództwo stworzyło szkoły, których kadrę zasili nauczyciele, którzy szli z Andersem.
Władysław Dąbrowski dodał, że dowódcy to była jedna rodzina. Wzajemnie wszyscy sobie pomagali. Często okoliczna ludność, szczególnie dzieci, która była na szlaku armii, chciała iść z Armią Andersa w drogę.
Czasami zastanawiali się piechurzy Armii, gdy szli przez Persję, Palestynę, Egipt czemu są tak dobrze traktowani przez ludność. Nikomu włos z głowy nie spadł. Dlaczego?
We wspomnieniach chociażby Włochów powtarza się, że gdy polski żołnierz kończył posiłek i coś zostawało rozdawał potrzebującym dzieciom czy kobietom. A na przykład Amerykanie brali obrus z resztkami i po prostu wyrzucali. Polacy zawsze się dzielili.
Szokiem dla Włochów w tamtym czasie były również polskie „driverki” – Polki, które prowadziły wojskowe pojazdy. W tamtym czasie we Włoszech nie wydawano kobietom praw jazdy.
Spotkanie było za krótkie. To była niesamowita okazja porozmawiania z człowiekiem prawie 100 letnim, który nie tylko uczestniczył w II Wojnie Światowej u boku wspaniałego generała Andersa, ale pamięta czasy dwudziestolecia, odzyskania przez Polskę niepodległości.
Zdjęcia: 708 spotkanie z kpt Władysławem Dąbrowskim
Radio Wolna Europa: „Fredziu czy pamiętasz?”, czyli jak powstały „Czerwone maki na Monte Cassino”