Coraz częściej w rozmowach słyszymy zdania: „chcę zrobić coś dla siebie”, „w końcu pomyślę o sobie”, „należy mi się odrobina szczęścia”. Padają one w różnych sytuacjach – przy decyzji o zmianie pracy, wyborze kierunku studiów czy codziennych wyborach. Z pozoru niewinne, stają się jednak symbolem pewnego przesunięcia akcentów: od „my” ku „ja”.
Kiedyś mówiono inaczej. W języku naszych dziadków łatwo odnaleźć takie sformułowania jak: „ważne, żeby dzieciom było lepiej”, „robimy to dla rodziny, dla wspólnoty, dla Ojczyzny”. Egoizm istniał zawsze, ale panowało przekonanie, że prawdziwą wartością jest życie skierowane ku innym.
Dziś coraz częściej uważa się, że najważniejsze to myśleć o sobie. Reklamy, media i poradniki psychologiczne powtarzają: „Masz prawo być sobą. Zasługujesz na szczęście. Zrób coś tylko dla siebie”.
Ale czy naprawdę o to chodzi w szczęściu?
Przyjemność a szczęście
Łatwo pomylić te dwa pojęcia.
Przyjemność jest szybka i krucha. Zaspokaja głód, pragnienie, ciekawość – ale trwa krótko i szybko się kończy. Psychologowie mówią o „adaptacji hedonistycznej”: nowe rzeczy, doświadczenia czy bodźce cieszą tylko na chwilę, a potem stają się codziennością. Dlatego człowiek zaczyna szukać coraz mocniejszych wrażeń, by odzyskać to samo poczucie przyjemności.
Szczęście natomiast to coś głębszego. Arystoteles w Etyce nikomachejskiej pisał, że szczęście (eudaimonia) to „działanie duszy zgodne z cnotą w całym życiu”. Nie jest to emocja, lecz pełnia, do której dochodzi się przez dobro i prawdę.
Święty Tomasz z Akwinu dodawał, że ostateczne szczęście człowieka znajduje pełnię w Bogu, a w doczesności osiąga się je, żyjąc w prawdzie i miłości.
-
Prawda to życie w zgodzie z rzeczywistością, nie według własnych wymysłów.
-
Miłość to nie tylko uczucie, ale decyzja, by szukać dobra drugiego człowieka – nawet wtedy, gdy wymaga to ofiary.
Najprościej mówiąc: przyjemność szuka siebie, a szczęście rodzi się wtedy, gdy człowiek daje siebie innym. To nie jest tylko przyjemność, ale głęboka radość, w której odkrywa się sens.

Gdy każdy myśli tylko o sobie
Jeśli człowiek szuka tylko własnej wygody, łatwo zobaczyć skutki.
Rodzina rozpada się, gdy każdy chce być szczęśliwy „na własnych warunkach”. Wspólnota słabnie, bo więzi wymagają ofiary i rezygnacji z części siebie. Społeczeństwo staje się kruche, gdy brakuje solidarności i wspólnego celu.
Człowiek skoncentrowany tylko na sobie staje się też łatwym celem manipulacji. Wystarczy obiecać mu kolejną dawkę przyjemności – i już można nim sterować.
Ale to nie jest droga do szczęścia.
Czym naprawdę jest szczęście?
Szczęście to świadomość, że moje życie ma sens, że nie zatrzymuję go tylko dla siebie.
Widać to szczególnie w świadectwach ludzi, którzy w chwilach próby potrafili dać siebie innym. Wielu Powstańców Warszawskich, zapytanych po latach, czy było warto, odpowiadało bez wahania: „Tak”.
Halina Jędrzejewska „Sławka”, sanitariuszka batalionu „Miotła”, po latach mówiła:
„Gdybym miała jeszcze raz wybierać, zrobiłabym to samo. Było warto dla tych ludzi, dla przyjaźni, które wtedy się narodziły, i dla miłości do ojczyzny.”
— Archiwum Historii Mówionej, Muzeum Powstania Warszawskiego
To świadectwo pokazuje, że decyzja sprzed lat – by iść do Powstania, by ryzykować życie dla innych – nie była chwilowym uniesieniem. To była droga, która do końca życia nadawała sens jej działaniom.
Wychowanie do daru z siebie
Wobec świata, który często zachęca do życia „dla siebie”, metoda skautowa daje inną propozycję.
Nie odrzuca wartości osoby – przeciwnie, uczy szacunku dla każdego człowieka. Ale jednocześnie pokazuje, że człowiek naprawdę realizuje siebie w darze z siebie, a nie w zamknięciu na innych.
Robert Baden-Powell, założyciel skautingu, w swoim Ostatnim przesłaniu do skautów napisał:
„Prawdziwa droga do szczęścia wiedzie przez dawanie szczęścia innym. Postaraj się zostawić ten świat choć trochę lepszym, niż go zastałeś…”
— Robert Baden-Powell, Last Message to the Scouts
Od samego początku podkreślał więc, że celem skautingu jest wychowanie ludzi szczęśliwych. A szczęście odkrywa się właśnie w służbie i odpowiedzialności za wspólnotę.

W pedagogice Skautów Europy, szczególnie w Czerwonej Gałęzi, mówi się jasno: wychowanie prowadzi do daru z siebie – do postawy, w której młody człowiek odkrywa sens życia, ofiarowując je innym.
-
Wilczek uczy się, że radość rodzi się ze wspólnej zabawy i prostych gestów ofiary: „Wilczek myśli najpierw o innych”.
-
Harcerz w zielonej gałęzi dojrzewa do odpowiedzialności za zastęp i wspólne życie w drużynie.
-
Wędrownik w czerwonej gałęzi odkrywa, że jego życie ma sens tylko wtedy, gdy wybiera służbę – wobec wspólnoty, Kościoła, społeczeństwa.
Cała metoda prowadzi ku jednemu celowi: dojrzałości rozumianej jako życie dla.
Nieprzypadkowo mówimy o systemie rad – radzie zastępu, radzie drużyny, radzie kręgu czy ogniska. To praktyczna szkoła współodpowiedzialności. Każdy ma głos, ale każdy bierze odpowiedzialność za wspólne dobro.
Skauting uczy także, że szczęście rodzi się z konkretnej służby. Obietnica Wilczka, Przyrzeczenie Harcerza, Wymarsz Wędrownika – to dobrowolne zobowiązania, by nie żyć dla siebie, lecz dla Boga i bliźnich.
To nie są tylko symbole. To kroki, które mają kształtować całe życie.
Było warto
Żyjemy w czasach, gdy łatwo ulec pokusie życia „dla siebie”. Wszystko wokół nas zdaje się to podsycać.
A jednak prawdziwe szczęście rodzi się gdzie indziej – w życiu darowanym innym.
Powstańcy Warszawscy, którzy mogli po latach powiedzieć: „Było warto”. Skauci, którzy każdego dnia uczą się myślenia o innych. Święci, którzy ofiarowali swoje życie Bogu i ludziom.
Wszyscy oni wskazują tę samą drogę: im bardziej człowiek oddaje siebie, tym bardziej naprawdę jest sobą.

Akela 3. Gromady Gdańskiej, szef Ekipy IT
