Być skautem – Baden-Powell, harcerstwo i sens metody wychowawczej

Warszawa - rozesłanie na obozy 2024

 

Tekst ten wyrasta z potrzeby uporządkowania myślenia o skautingu i harcerstwie. W obiegu harcerskim łatwo o skróty myślowe: frazy, które dobrze brzmią na kursach i odprawach, a które „wszyscy znają”, bo „to przecież Baden-Powell” albo „to przecież Małkowski”. Problem zaczyna się wtedy, gdy te skróty zajmują miejsce źródeł. Metodyka mięknie, argumenty stają się nienamacalne, a spór o to, „co jest skautowe”, rozstrzygają nie teksty i doświadczenie wychowawcze, lecz retoryka i przyzwyczajenia.

Jest jeszcze drugi problem, bardziej współczesny: redukcja skautingu do atrakcyjnych form. Gdy program i narzędzia stają się celem samym w sobie, skauting łatwo zamienia się w dobrze zorganizowaną animację. Jest przygoda, są gry, są obozy, jest wspólnota — a mimo to coś nie „pracuje” wychowawczo. Baden-Powell myślał inaczej. Skauting nie był dla niego zbiorem technik ani pomysłem na zagospodarowanie wolnego czasu młodzieży. Był metodą wychowawczą, opartą na intuicji, że człowieka nie formuje się instrukcjami, lecz odpowiedzialnością, wolnym wyborem dobra i praktyką konsekwencji.

1. Skauting jako droga formacji charakteru

Baden-Powell jest zaskakująco konsekwentny w tym, co uważa za cel. Skauting nie zaczyna się od struktury organizacyjnej ani od listy aktywności. Zaczyna się od intencji wychowawczej: jaki człowiek ma z tego wyjść. W Aids to Scoutmastership (wyd. 1920) podkreśla, że praca szefa ma dotyczyć konkretnej osoby, nie „masy”:

He must deal with the individual boy rather than with the mass.
(Musi pracować z pojedynczym wychowankiem, a nie z masą.)

A dalej dopowiada, na czym to „wychowanie” polega w praktyce:

the business of the Scoutmaster … is to draw out each boy and find out what is in him, and then to catch hold of the good and develop it to the exclusion of the bad.
(zadaniem skautmistrza (…) jest wydobyć z każdego chłopca to, co w nim jest, uchwycić dobro i rozwijać je, wypierając zło.)

oraz pointuje:

This is education instead of instruction …
(To jest wychowanie, a nie instruowanie…)

To ustawia wszystko. Jeśli skauting jest drogą wydobywania i kształtowania dobra w człowieku, to sprawność, techniki, sport, rywalizacja, obozy i pionierka są środkami — a ich wartość mierzy się nie efektownością, lecz tym, czy pomagają młodemu człowiekowi stawać się odpowiedzialnym. Właśnie dlatego Baden-Powell w tej samej książce mówi o Prawie nie jako o dekoracji, lecz o fundamencie całego procesu:

The Scout Law is the foundation on which the whole of Scout training rests.
(Prawo Skautowe jest fundamentem, na którym opiera się całe wychowanie skautowe.)

Warto to przeczytać dosłownie. Jeśli Prawo jest fundamentem, to bez niego wszystko inne unosi się w powietrzu. Można mieć świetny program gier i ognisk, a jednocześnie wychowawczo stać w miejscu, bo brakuje stałego punktu odniesienia, który młody człowiek uznaje za własny. Wtedy wychowanie przeradza się w kontrolę: zewnętrzną, doraźną, zależną od nastroju dorosłego. Prawo ma działać odwrotnie — formować sumienie, tak aby decyzje podejmował młody, a dorosły był przewodnikiem, nie kierownikiem ruchu.

2 Drużyna Słupska – biwak 2023

W tej logice szczególnie wyraźnie widać rolę zastępu. Baden-Powell nie nazywa systemu zastępowego „jednym z elementów”, tylko elementem zasadniczym, który odróżnia skauting od innych organizacji. To nie jest retoryka organizacyjna, tylko stwierdzenie metodyczne:

The Patrol System is the one essential feature in which Scout training differs from that of all other organisations.
(System zastępowy jest tą jedną, zasadniczą cechą, w której szkolenie skautowe różni się od szkolenia wszystkich innych organizacji.)

To zdanie jest niewygodne, bo nie pozwala „robić skautingu” bez realnego przekazania odpowiedzialności. Nie znaczy to jednak, że „całą robotę” ma wykonać zastępowy, a drużynowy ma zniknąć. U Baden-Powella drużynowy pełni rolę kluczową: jest wychowawcą i przewodnikiem, który prowadzi drużynę przez zastępowych — szkoli ich, stawia poprzeczkę, dba o kierunek pracy, o Prawo i Przyrzeczenie (Promise), o bezpieczeństwo i spójność całości. Zastępowy zaś dostaje realną przestrzeń działania w swoim zastępie: planuje, organizuje, bierze odpowiedzialność za ludzi i zadania.

Jeśli zastęp staje się tylko podziałem na grupki, a inicjatywa i decyzje przechodzą w ręce dorosłych, to można zachować formę, ale traci się serce metody. Wtedy program robi się coraz głośniejszy i coraz bardziej „atrakcyjny”, bo ma przykryć brak codziennej pracy wychowawczej, która normalnie dzieje się w odpowiedzialnym działaniu małej grupy — pod mądrym kierunkiem drużynowego i w jedności całej drużyny.

W praktyce oznacza to bardzo konkretny porządek: drużynowy nie „robi wszystkiego”, tylko tworzy warunki, w których zastępowi mogą działać naprawdę — a jednocześnie ich nie zostawia. Jego narzędziem nie jest mikro-zarządzanie, lecz Rada Zastępu (rada zastępowych), gdzie rodzi się plan, rozlicza się odpowiedzialność i gdzie drużynowy pilnuje, by cele wychowawcze nie rozpłynęły się w samej aktywności. Drużyna nie jest „sumą zastępów” ani teatrem dla dorosłych: jest wspólnotą, w której zastępy mają własne życie, a zarazem spotykają się w większej całości po to, by uczyć się wierności Prawu, służby i braterstwa w działaniu.

Baden-Powell nie był wrogiem wysiłku. Przeciwnie — rozumiał hart, wytrwałość, prostotę życia, radość z ruchu i sprawność ciała. Sam wychodził z doświadczenia, w którym kondycja i odporność mają znaczenie realne. Ale w jego ujęciu to nie jest cel. Cel pozostaje ten sam: charakter. Wysiłek fizyczny ma w skautingu sens o tyle, o ile uczy panowania nad sobą, wierności zadaniu, uczciwości, odwagi i troski o innych — i o ile buduje zdolność do służby, a nie karmi ambicję.

To rozróżnienie jest krytyczne również dziś, bo bardzo łatwo przesunąć środek na miejsce celu: mierzyć jakość wychowania poziomem adrenaliny, liczbą kilometrów, „mocą” obozu albo sprawnością organizacji. Tymczasem dobrze zorganizowana wyprawa może być wychowawczo jałowa, jeśli w środku nie ma odpowiedzialności, Prawa i pracy nad sobą — a skromne zadanie może być formacyjne, jeśli wymaga prawdy, wysiłku i służby. Skauting nie konkuruje z klubem sportowym — nie dlatego, że sport jest zły, ale dlatego, że sport z natury rzeczy orientuje się na wynik, a skauting na dojrzałość moralną: na to, czy chłopiec (i zastęp) potrafią być wierni, uczciwi, pomocni i wytrwali, gdy nikt nie klaszcze i gdy naprawdę kosztuje.

Baden-Powell ostrzega też przed myleniem ducha metody z jej formą. To szczególnie ważne, gdy patrzymy na historyczne deformacje (np. PRL), ale równie ważne w czasach pokoju. W Aids to Scoutmastership pada zdanie, które w tym kontekście jest ostrzem:

It is the spirit within, not the form without, that matters.
(Liczy się duch wewnętrzny, nie zewnętrzna forma.)

To jest punkt, w którym zaczyna się uczciwa rozmowa o metodzie. Bo łatwo zachować mundur, stopnie, obrzędowość, nazwy funkcji i nawet strukturę jednostek. Trudniej zachować ducha: dobrowolność, prawdziwe zobowiązanie, konsekwentną pracę nad sobą, realną odpowiedzialność młodych. I to właśnie duch — nie forma — decyduje, czy skauting działa wychowawczo.

2. Harcerstwo przedwojenne – twórcza wierność metodzie

Harcerstwo w Polsce nie narodziło się w próżni ani nie było prostym „importem” brytyjskiego skautingu. Zanim ukazały się polskie przekłady i opracowania, istniał już krajobraz inicjatyw wychowawczych, patriotycznych i formacyjnych (m.in. Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, środowiska Polskiej Macierzy Szkolnej, tajne kółka samokształceniowe i młodzieżowe organizacje niepodległościowe, ruch abstynencki i etyczno-formacyjny Eleusis, a także rozwijający się ruch turystyczny i krajoznawczy wokół PTT/PTK), które próbowały odpowiedzieć na pytanie o wychowanie młodego pokolenia w warunkach zaborów. To ważne, bo tłumaczy, dlaczego metoda Baden-Powella została w Polsce przyjęta szybko i głęboko: ona nie tyle „przyniosła idee”, ile przyniosła sposób, jak idee przekuć w codzienną praktykę wychowawczą.

Na przełomie XIX i XX wieku działały środowiska gimnastyczne i patriotyczne, stowarzyszenia samokształceniowe, ruchy abstynenckie i formacyjne, kręgi akademickie i inteligenckie. Wiele z nich łączyło przekonanie, że przyszłość narodu zależy nie tylko od wiedzy i sprawności, ale od charakteru: od panowania nad sobą, prawdomówności, zdolności do ofiary, stałości w małych obowiązkach. Ten akcent nie był abstrakcyjny. Był odpowiedzią na realny problem: jak wychować ludzi, którzy udźwigną odpowiedzialność w czasach, gdy państwa nie ma, a wolność trzeba będzie dopiero odzyskać i potem utrzymać.

por. Wanda Thun (Wandzia) - sanitariuszka PW, AK - batalion Basz

W tym miejscu naturalnie pojawiają się nazwiska: Andrzej Małkowski, ks. Kazimierz Lutosławski (Druh Szary, x. Jan Zawada), Stanisław Sedlaczek i inni autorzy międzywojnia. I słusznie. To oni — każdy na swój sposób — próbowali ochronić metodę przed dwiema skrajnościami: przed mechanicznym drylem, który redukuje wychowanie do posłuszeństwa i ćwiczeń, oraz przed „harcerstwem formy”, w którym ideały są piękne, ale pozostają hasłami, bo brakuje narzędzi, by stały się nawykiem i stylem życia.

Nie ma sensu przypisywać im tu konkretnych zdań bez pewnego oparcia w źródłach. Można jednak powiedzieć rzecz zasadniczą, zgodną zarówno z logiką Baden-Powella, jak i z tym, co wiemy o polskim przyjęciu metody: przedwojenne harcerstwo — w swoich najlepszych nurtach — nie traktowało skautingu jako zestawu ćwiczeń ani „programu do zrealizowania”. Widziało w nim drogę wychowania, w której sednem jest praca nad sobą, wolne zobowiązanie i realna odpowiedzialność przeżywana w małej wspólnocie.

W tym sensie system zastępowy, Przyrzeczenie i Prawo nie były dodatkiem do programu ani „ładną oprawą”, lecz szkieletem metody: miały sprawić, by ideały dało się przełożyć na codzienność i sprawdzić w działaniu — a to zostawiło ślad także w najwcześniejszych polskich tekstach programowych i dokumentach, które krążą dziś w obiegu źródłowym.

Można to zobaczyć nawet w samych wczesnych tekstach i dokumentach, które krążą w obiegu źródłowym jako świadectwo epoki (np. w kompilacjach i przedrukach Prawa i idei skautowych z 1911 roku). IPN w publikacji poświęconej historii harcerstwa przywołuje wczesne teksty programowe i ich ciągłość znaczeń.

Jeśli przedwojenne harcerstwo wydało owoce widoczne w momentach próby — od odpowiedzialności obywatelskiej w II RP po etos służby i samodyscypliny, który umożliwił powstanie struktur konspiracyjnych — nie był to efekt „patriotycznego programu” jako takiego. To był efekt metody: lat konsekwentnego uczenia prawdy, odpowiedzialności i panowania nad sobą w rzeczach małych.

To ważne dla dalszej części: metoda działa nie dlatego, że „czasy sprzyjają”, tylko dlatego, że jest spójna. I dlatego deformacja metody w systemach, które nie tolerują wolności i samowychowania, nie jest drobną korektą. Jest uderzeniem w serce.

OPP 2025

3. PRL – destrukcja metody skautowej

Jeżeli chcemy uczciwie porównać skauting Baden-Powella, harcerstwo przedwojenne i harcerstwo okresu PRL, nie wystarczy powiedzieć: „zmieniły się czasy” albo „harcerstwo zostało upolitycznione”. Takie ujęcie zaciera istotę problemu. W praktyce doszło do tego, co Baden-Powell opisał jako zachowanie formy przy utracie ducha. Mechanizm jest prosty: można zostawić mundur, obóz, ognisko, nawet nazwy i symbole, ale jeśli zabierze się dobrowolność, realną odpowiedzialność i prymat sumienia, metoda przestaje działać.

Dlaczego PRL nie mógł „znieść” metody? Bo metoda Baden-Powella zakłada, że charakter kształtuje się przez wolny wybór dobra i ponoszenie konsekwencji własnych decyzji. Skauting jest w swojej istocie szkołą wolności: wolności, która nie jest samowolą, ale zdolnością wyboru dobra nawet wtedy, gdy nikt nie patrzy. W państwie, które chce kontrolować wychowanie i formować lojalność ideologiczną, taka szkoła wolności jest konkurencją. A konkurencji się nie toleruje.

W tekstach Baden-Powella znajdziemy też klucz, który pozwala odróżnić wychowanie od „projektów”. Baden-Powell nie tworzył skautingu jako narzędzia społecznej inżynierii. Wprost pisał, że:

Scouting is a movement for the individual, not a scheme for social reform.
(Skauting jest ruchem skierowanym ku jednostce, a nie planem reformy społecznej.)

To zdanie jest mocne, bo mówi o porządku celów. Skauting wpływa na społeczeństwo — ale robi to „od dołu”, przez uformowanie człowieka. Gdy ruch wychowawczy staje się narzędziem zewnętrznego projektu (politycznego, ideologicznego czy nawet „moralnego” w sensie hasła), wchodzi w logikę PRL-owską: człowiek staje się środkiem do celu, a nie celem wychowania. I wtedy metoda w środku gnije, nawet jeśli na zewnątrz wszystko wygląda znajomo.

W tej perspektywie łatwiej zobaczyć, na czym polegała destrukcja metody w PRL: nie na tym, że „było mniej ognisk” albo że „zmieniono symbole”, ale na tym, że wyjęto z metody warunki konieczne do jej działania: dobrowolność, realną Obietnicę/Przyrzeczenie, wychowanie przez odpowiedzialność w zastępie oraz prymat sumienia kształtowanego przez Prawo jako kodeks honorowy.

Państwo komunistyczne od końca lat czterdziestych konsekwentnie dążyło do objęcia młodzieży jednolitym systemem wychowania ideologicznego. IPN opisuje to wprost jako politykę podporządkowania wychowania młodego pokolenia celom państwa i partii — a w takim układzie harcerstwo jako ruch dobrowolny i samowychowawczy nie mogło pozostać sobą.

Dlatego przełom lat 1948–1950 to nie „modyfikacja”, tylko zmiana logiki. ZHP został w praktyce wypchnięty z pola niezależnego wychowania i zastąpiony strukturą typu pionierskiego: Organizacją Harcerską ZMP (funkcjonującą w latach 1950–1956), związaną programowo z ZMP. Nie jest to teza „z pamięci” — widać ją nawet w samym tekście Prawa z 1950 r., gdzie pojawiają się punkty niebędące kodeksem honorowym, lecz deklaracją ideową organizacji:

Harcerz kocha Polskę Ludową i służy jej całym swym życiem.
Harcerz w szeregach postępowej młodzieży świata walczy o pokój i wolność narodów.
Harcerz przygotowuje się do pracy w szeregach Związku Młodzieży Polskiej.

W tym samym zestawieniu widać też, jak lata 1950 i 1956 wyznaczają okres „czasu wydzielonego” poza ciągłością ZHP: prawo i przyrzeczenie mają wówczas charakter deklaracji ideowej organizacji typu pionierskiego. Gdy w 1956 r. przychodzi polityczna odwilż i wraca nazwa ZHP, nie oznacza to automatycznie powrotu metody w całości — raczej próbę sklejenia tradycji z ramami systemu, który nadal pilnuje wychowania „odgórnie”.

To właśnie dlatego w PRL tak często działał mechanizm pozornej ciągłości: mundur, obóz, zbiórka, ognisko zostają, ale znika to, co jest „silnikiem” metody: wolność wyboru, realne zobowiązanie moralne i przestrzeń odpowiedzialności młodych. Żeby to pokazać bez publicystycznych skrótów, warto opierać się na dwóch rodzajach twardych źródeł:

bo one pokazują — czarno na białym — kiedy Prawo jest kodeksem honorowym, a kiedy staje się narzędziem deklaracji ideowej.

A jednak — i to trzeba powiedzieć uczciwie — PRL nie da się opisać wyłącznie jako „pustki”. W wielu drużynach rodziły się autentyczne relacje, postawy i wartości. Tyle że często działo się to mimo systemu, a nie dzięki niemu. Można mieć dobrych drużynowych, którzy wychowawczo ratują konkretnych chłopców, i jednocześnie mieć układ, który nie przenosi metody jako całości. Stąd późniejsza luka: wielu dorosłych pamięta klimat, wspólnotę i przeżycia, ale niekoniecznie pamięta metodę jako drogę samowychowania.

Właśnie dlatego w latach 80. — jeszcze wewnątrz ZHP — pojawiają się środowiska, które próbują odzyskać język i logikę metody, a nie tylko „uratować formę”. Najbardziej rozpoznawalnym znakiem tej odnowy stał się KIHAM (Krąg Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego; „Niepokorne harcerstwo” w dokumentach SB), jako nurt sprzeciwu wobec harcerstwa sprowadzonego do organizacji masowej i ideologicznej ramy.

U schyłku PRL ta potrzeba ciągłości zaczęła przybierać także formę instytucjonalną. W 1989 r. powstaje Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej (najpierw w formie Komitet Założycielski 12 lutego, następnie uchwałą 25 lutego) — jako próba powrotu do harcerstwa rozumianego nie jako narzędzie systemu, lecz jako metoda wychowania i odpowiedzialności.

Równolegle dojrzewały środowiska harcerskie zakorzenione w duszpasterstwie i życiu Kościoła. W tym nurcie mieści się ciągłość: Harcerska Służba Liturgiczna (1982), potem Harcerski Ruch Liturgiczny „Zawisza” (od 1987), a następnie ujęcie całości w ramy Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” (1989), które w 1995 r. weszło do UIGSE-FSE (Skauci Europy wsparciem dla świętości rodzin).

Na Podlasiu ważnym przykładem „formacji w duszpasterstwie” było Duszpasterstwo Harcerek i Harcerzy im. bł. Męczenników Podlaskich (DHiH), którego początki sięgają 1984 r. W konkretnych środowiskach widać też późniejsze przejścia: część drużyn działała w strukturach DHiH jeszcze na początku lat 2000, a następnie wchodziła w struktury FSE (2023).

Zlot PW 2025 - spotkanie z naczelnikiem Skautów Europy

4. Czy skauting miał być ruchem moralnej odnowy świata?

W środowiskach instruktorskich — harcerskich i skautowych — czasem pojawia się teza, że skauting powstał jako ruch moralnej odnowy świata. Brzmi podniośle. Daje poczucie „wielkiej misji”. Ale w takiej formie łatwo przestawia akcenty: zamiast wychowania człowieka pojawia się projekt, który człowieka ma użyć.

Wystarczy jedno zdanie Baden-Powella, żeby ustawić porządek celów:

Scouting is a movement for the individual, not a scheme for social reform.
(Skauting jest ruchem skierowanym ku jednostce, a nie planem reformy społecznej.)

Skutki społeczne są realne — ale u Baden-Powella zawsze są wtórne wobec pracy nad człowiekiem. Ma — i to ogromne. Ale u Baden-Powella porządek jest zawsze ten sam: najpierw człowiek, potem wspólnota; najpierw charakter, potem wpływ. Jeśli zaczniemy od hasła „odnowy świata”, bardzo łatwo zrobić dwie rzeczy naraz: stworzyć ideologiczny filtr („kto jest z nami, ten dobry”) i zacząć traktować młodych instrumentalnie, jako „materiał” do realizacji wizji. A wtedy wchodzimy dokładnie w mechanizm, przed którym skauting historycznie miał chronić.

W tym sensie cytat z Aids to Scoutmastership o celu szkolenia jest najlepszą odpowiedzią na mit „moralnej odnowy świata” jako celu bezpośredniego:

The object of Scout training is to give a boy character, self-reliance, initiative and kindred qualities.
(Celem szkolenia skautowego jest ukształtowanie w chłopcu charakteru, samodzielności, inicjatywy i pokrewnych cech.)

To, co „społeczne”, jest konsekwencją tego, co osobowe. Skauting nie zaczyna od programu naprawy narodu, tylko od wychowania konkretnego człowieka — takiego, który umie panować nad sobą, brać odpowiedzialność i służyć. W polskich początkach harcerstwa ta logika była rozumiana trzeźwo. Andrzej Małkowski, pisząc o skautostwie „pod względem wychowawczym i narodowym”, nie sprowadza celu do haseł, tylko do formowania typu człowieka:

Celem: urobienie nowego typu ludzi dzielnych w życiu, czynnych, współczujących i pomocnych innym, zakochanych w ideałach, zdolnych do ofiary, zawsze pogodnych, a przy tem zdrowych i silnych.

I dopiero w drugiej kolejności może pojawić się wpływ społeczny:

Skautostwo wywoła rewolucyjną przemianę w naszych szkołach, a jeszcze bardziej w uczuciach — spowoduje zwrot ku naturze i zdrowiu.

Zlot PW 2025 - Zuchy i Janusz Walendzik ps. "Czarny" (Chrobry II, ur. 02.01.1931)
Zlot PW 2025 – Zuchy i Janusz Walendzik ps. „Czarny” (Chrobry II, ur. 02.01.1931)

5. Metoda jako całość – dlaczego nie działa fragmentarycznie

Jedną z najczęstszych pokus jest myśl, że metoda Baden-Powella składa się z elementów, które można dobierać jak klocki: trochę przygody, trochę gier, trochę służby, trochę obrzędowości. Wtedy skauting robi się „pakietem narzędzi”. A pakiet narzędzi można zastąpić innym, jeśli okaże się modniejszy albo łatwiejszy w utrzymaniu frekwencji.

Problem w tym, że Baden-Powell nie projektował skautingu jako zestawu technik. W Aids to Scoutmastership wprost sygnalizuje, że system zastępowy nie jest dodatkiem organizacyjnym, lecz „kluczem” do skuteczności pracy:

The Patrol system and its methods and power … it is the key to successful results it should be fully studied.
(System zastępowy — jego metody i „moc” — jest kluczem do dobrych rezultatów; powinien być gruntownie studiowany.)

Najłatwiej zobaczyć to właśnie na zastępie. Baden-Powell nie opisuje go jako „podziału na grupki”, ale jako narzędzie realnego wychowania przez odpowiedzialność:

The object of the Patrol System is mainly to give real responsibility to as many of the boys as possible with a view to developing their character.
(Celem systemu zastępowego jest przede wszystkim danie prawdziwej odpowiedzialności możliwie jak największej liczbie chłopców, aby rozwijać ich charakter.)

I tu trzeba dopowiedzieć rzecz zasadniczą: to nie jest tak, że „wszystko ma zrobić zastępowy”, a drużynowy ma się tylko „nie wtrącać”. U Baden-Powella odpowiedzialność chłopców działa wtedy, gdy drużynowy świadomie ją nadaje, stawia wymagania, szkoli i ufa. On pisze to bardzo konkretnie:

If the Scoutmaster gives his Patrol Leader real power, expects a great deal from him, and leaves him a free hand …
(Jeśli drużynowy da zastępowemu realną władzę, będzie od niego dużo wymagał i zostawi mu wolną rękę…)

To zdanie ustawia właściwą równowagę: zastępowy prowadzi zastęp naprawdę, ale w ramach metody strzeżonej przez drużynowego — który dba o Prawo, o sens Przyrzeczenia, o stopniowanie odpowiedzialności, o bezpieczeństwo, o kierunek pracy i o to, by „wolna ręka” nie była porzuceniem.

Wtedy dopiero widać, czemu ten temat jest niewygodny: nie pozwala „robić skautingu” bez realnego przekazania odpowiedzialności, ale też nie pozwala udawać, że odpowiedzialność „sama się zrobi” bez dojrzałego, obecnego drużynowego. Jeśli zastęp staje się tylko grupą wykonawczą pod stałym sterowaniem dorosłego, to nie jest mała poprawka organizacyjna, tylko zmiana metody. Wtedy pojawia się charakterystyczna zamiana: zamiast wychowywać przez odpowiedzialność, zaczynamy wychowywać przez program. A program – choćby najlepszy – nie zastąpi decyzji, ryzyka porażki, poprawiania błędów i uczenia się wierności w małych rzeczach. Im mniej odpowiedzialności u chłopców, tym więcej ciężaru musi dźwigać scenariusz zbiórki. I to jest sygnał alarmowy, nie powód do dumy.

Podobnie jest z Przyrzeczeniem (w terminologii B-P: Scout Promise). Obietnica/Przyrzeczenie nie jest rytuałem „żeby było ładnie”. Jest osobistym zobowiązaniem do życia Prawem. I to zobowiązanie ma sens tylko wtedy, gdy Prawo jest realne, a nie dekoracyjne. Baden-Powell stawia sprawę ostro:

The Scout Law is the foundation on which the whole of Scout training rests.
(Prawo Skautowe jest fundamentem, na którym opiera się całe wychowanie skautowe.)

Z tego wynika rzecz praktyczna: kiedy Prawo staje się „ideałem na sztandar”, a wychowanie opiera się na kontroli i karze, metoda przestaje być skautowa. Kiedy z kolei Prawo jest „miłe, ale niewymagające”, metoda też przestaje działać, bo znika napięcie moralne, które uczy panowania nad sobą.

W tym punkcie dochodzimy do służby. Służba w skautingu nie jest dodatkiem programowym ani „akcją wizerunkową”. Jest owocem uformowanego charakteru. Gdy oderwie się służbę od Prawa, Przyrzeczenia i odpowiedzialności zastępu, służba łatwo zmienia się w aktywizm: dużo działań, mało przemiany człowieka. To kolejny wariant „formy bez ducha”.

I tu domyka się wątek z początku:

It is the spirit within, not the form without, that matters.
(Liczy się duch wewnętrzny, nie zewnętrzna forma.)

Metoda skautowa przypomina raczej organizm niż maszynę. Nie da się jej „ulepszyć” wymieniając pojedyncze części. Każda próba fragmentaryzacji prowadzi do uproszczeń, które na początku wyglądają jak „ułatwienie”, a po kilku latach kończą się tym, że mamy strukturę, która nazywa się skautową, ale działa jak inna organizacja.

Zlot PW 2025 - Powązki - kwatery harcerskie
Zlot PW 2025 – Powązki – kwatery harcerskie

6. Odpowiedzialność szefów i rodziców – dlaczego skauting nie jest dla wszystkich

Stwierdzenie, że skauting nie jest dla wszystkich, bywa odbierane jako elitarystyczne. Tymczasem jest raczej wyrazem realizmu. Skauting, jeśli ma być metodą formacji charakteru, zakłada wolny wybór drogi, zgodę na wymagania i gotowość do długofalowej pracy nad sobą. Nie każdy młody człowiek — i nie każda rodzina — jest na to gotowa w danym momencie. I to nie jest „porażka”, tylko fakt wychowawczy.

Odpowiedzialność szefów polega przede wszystkim na wierności metodzie, a nie na dopasowywaniu jej do presji otoczenia. Pokusa obniżania wymagań jest naturalna: żeby było łatwiej, żeby nikt nie odszedł, żeby uniknąć napięć z rodzicami, żeby „nie robić problemów”. Tyle że wychowanie nie jest usługą. Baden-Powell, gdy pisze o wychowaniu, brzmi bardziej jak człowiek trzeźwy niż jak idealista: celem jest nauczyć chłopca nie tylko „radzić sobie”, ale żyć.

W Aids to Scoutmastership pada zdanie, które dobrze oddaje ten realizm, nawet jeśli nie mówi wprost o „wymaganiach”:

Our aim, then, is not so much to teach our boys not merely how to get a living, but how to live…
(Naszym celem nie jest więc tyle nauczyć chłopców jedynie, jak zarabiać na życie, lecz jak żyć…)

To „jak żyć” nie dzieje się bez tarcia. Charakter rośnie przez odpowiedzialność, konsekwencję, wybory. Jeśli szef w imię spokoju rezygnuje z realnej odpowiedzialności młodych, rozmywa Prawo lub traktuje Przyrzeczenie jako tradycję, odbiera młodym szansę na rozwój. Największe wypaczenia metody rzadko zaczynają się od decyzji radykalnych: częściej od drobnych ustępstw, które z czasem stają się normą.

Rola rodziców jest tu równie istotna. Skauting nie zastępuje rodziny ani szkoły. Jest drogą, która wymaga zaufania, cierpliwości i zgody na to, że owoce nie rosną natychmiast. Rodzice oczekujący szybkich rezultatów, bezkonfliktowej formy zajęć albo „dopasowania programu do dziecka” często — nawet nieświadomie — oczekują czegoś innego niż skauting.

Historia jest tu nauczycielką. Przedwojenne harcerstwo nie było masowym ruchem rozrywkowym; miało w sobie coś z drogi formacyjnej, która wymaga.
PRL pokazał, jak łatwo zachować formę i stracić ducha, gdy metoda zostaje podporządkowana zewnętrznym celom. Dziś zagrożenia bywają subtelniejsze: presja atrakcyjności, lęk przed wymaganiem, traktowanie wychowania jak usługi. Mechanizm pozostaje jednak podobny: metoda przestaje działać wtedy, gdy ktoś próbuje zachować jej zewnętrzną postać, a usuwa warunki jej skuteczności.

Warszawa 2025 - rozesłanie na obozy

Warto też nazwać wprost jeden z powodów, dla których metoda Baden-Powella bywa dziś „trudniejsza” niż w wyobrażeniach. Harcmistrz Józef Derda, wieloletni instruktor i historyk harcerstwa, zauważał, że mimo niezmienności ideałów zmieniło się środowisko życia młodych: dziś mają więcej opcji, mniej cierpliwości do stałego zrzeszania się i częściej wybierają zadaniowość zamiast systematyczności. Mówił o postawie: „wykonane, zrobione i spokój” oraz o tym, że „młodzież nie chce się zrzeszać” — i że to uderza w ciągłość pracy wychowawczej, która wymaga rytmu, wierności zobowiązaniom i dojrzewania w czasie (źródło).

Jeśli to zestawić z logiką skautingu, widać wyraźnie, że problemem nie jest „mniej atrakcyjny program”, tylko napięcie między kulturą natychmiastowej gratyfikacji a metodą, która działa przez powtarzalność, odpowiedzialność i długofalową formację charakteru.

Zakończenie

Skauting w rozumieniu Roberta Baden-Powella nie jest ani zbiorem atrakcyjnych form, ani projektem społecznej naprawy świata. Jest metodą wychowawczą, która zakłada, że trwała zmiana zaczyna się od osoby i jej charakteru. Dlatego Baden-Powell tak mocno podkreśla cel szkolenia — charakter, rozumiany jako formacja sumienia i nawyk wyboru dobra, oraz samodzielność i inicjatywę — oraz dlatego wskazuje Prawo jako fundament wychowania i system zastępowy jako „klucz” do skutecznych rezultatów. W Aids to Scoutmastership podkreśla wprost, że system zastępowy należy traktować jako „key to successful results” („klucz do dobrych rezultatów”), a jego celem jest „to give real responsibility… with a view to developing their character” („dać prawdziwą odpowiedzialność… aby rozwijać ich charakter”).

Przedwojenne harcerstwo potrafiło tę metodę przyjąć twórczo — i tu kluczowe są polskie świadectwa epoki. Andrzej Małkowski, tłumacz i jeden z głównych promotorów skautingu w Polsce, pisał o jego celu nie jako o „programie”, lecz o formowaniu „nowego typu ludzi” zdolnych do ofiary i służby (Skautostwo pod względem wychowawczym i narodowym, 1914). Z kolei ks. Kazimierz Lutosławski, Stanisław Sedlaczek i inni autorzy międzywojnia rozwijali tę intuicję w realiach polskich, broniąc ducha metody przed skrajnościami: z jednej strony przed mechanicznym drylem, z drugiej przed „harcerstwem formy”, które zachowuje symbole, ale gubi wychowawczy mechanizm odpowiedzialności. Natomiast okresy deformacji — zwłaszcza wtedy, gdy państwo próbowało podporządkować wychowanie celom ideologicznym — pokazują, że forma bez ducha jest tylko złudzeniem ciągłości.

Na tym tle pytanie na dziś brzmi prosto i zarazem trudno: czy chcemy metody w całości — z jej wymaganiami, długofalowością i konsekwencją — czy chcemy tylko form, które są „skautowe z wyglądu”? Jeśli wybierzemy to pierwsze, skauting nie musi być masowy ani łatwy, aby był wartościowy. Jego siła nie leży w liczbach ani w atrakcyjności programu, lecz w wierności drodze, która formuje ludzi zdolnych do odpowiedzialności, służby i wolności.

 

Książki w wersji PDF:

Niepokorni – film dok. przedstawiający działalność niepokornego harcerstwa po ogłoszeniu stanu wojennego aż do powołania niezależnych organizacji harcerskich w 1989 roku:

Pod Prąd – film dok. z okazji 40-lecia powstania Duszpasterstwa Harcerek i Harcerzy (DHiH) założonego przez ks. Mariana Daniluka w latach 80-tych:

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze