Poniżej kazanie księdza biskupa Wiesława Szlachetki do Skautów Europy podczas Mszy Świętej rozpoczynającej rok harcerski 2024/25 wygłoszone w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Gdańsku:
Bracia kapłani, wielce czcigodni ojcowie,
drodzy skauci, wraz z naczelnikiem, drużynowymi i zastępowymi,
szanowni goście, drodzy rodzice,
umiłowana w Panu wspólnoto Kościoła, siostry i bracia.
Wszystkich tu zgromadzonych serdecznie pozdrawia ksiądz arcybiskup Tadeusz Wojda – metropolita Gdański – Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
Skauting wcielany w życie opiera się na trzech głównych fundamentach Przyrzeczeniu, Prawie i Zasadach Skautów, przeżywanych zgodnie z wymaganiami przedstawionymi przez Chrystusa w Kazaniu na Górze. Kazanie to rozpoczyna się ośmioma Błogosławieństwami (Mt 5, 3-10), do których symbolicznie nawiązuje osiem ramion Krzyża Maltańskiego stanowiącego oficjalne oznaczenie wszystkich stowarzyszeń będących członkami Związku.
Właśnie te osiem ramion Krzyża Maltańskiego, który jest na waszym znaku nawiązuje symbolicznie do ośmiu Błogosławieństw. I dlatego wybrałem ten fragment z Kazania na Górze, w którym Pan Jezus aż osiem razy wypowiada słowo błogosławieni. To słowo dokładnie znaczy prawdziwie szczęśliwi.
Co to znaczy prawdziwie szczęśliwi? Co to jest prawdziwe szczęście? I przy okazji pojawia się też pytanie na czym polega prawdziwe nieszczęście. Pewna chińska legenda opowiada o biednym, ale mądrym rolniku-gospodarzu.
Miał on starego konia, który służył mu w pracach na polu. Któregoś dnia ten koń uciekł w góry przyszli do niego sąsiedzi i współczuli mu. A on odpowiedział: „Czy ja wiem, nieszczęście to czy szczęście?„.
Tydzień później ten stary koń powrócił, przyprowadzając całe stado dzikich koni. Tym razem sąsiedzi gratulowali gospodarzowi, że jest teraz najbogatszym w całej wsi. A on odpowiedział: „Czy ja wiem, szczęście to czy nieszczęście?„.
Kilka dni później syn tego gospodarza próbując osiodłać jednego z tych koni spadł i połamał sobie nogi. Wtedy przyszli sąsiedzi, aby wyrazić gospodarzowi swoje współczucie. A on na to: „Czy ja wiem nieszczęście to czy szczęście?„.
Kilka tygodni później wybuchła wojna. Do wioski przyszła armia i zaciągnęła do wojska wszystkich młodzieńców. Ale komisja uznała syna tego gospodarza za niezdatnego do służby wojskowej i pozostawiła go w domu. Gospodarz ten rozważał w sobie: „Czy ja wiem, szczęście to czy nieszczęście?„.
Po kilku miesiącach z frontu przyszła do wioski wiadomość, że niektórzy z zaciągniętych do wojska kolegów poległa w boju. Doszła też wiadomość, że ci, którzy polegli na krótko przed śmiercią przyjęli wiarę w Chrystusa. Na te wieści gospodarz rozważał w sobie: „Czy ja wiem, szczęście to czy nieszczęście?„.
Gospodarz ten nie wiedział jeszcze, co to znaczy przyjąć wiarę w Chrystusa.
To jest tylko legenda, ale zdaje się dość trafnie ilustrować jeden z najważniejszych problemów. Mianowicie, że bez światła Ducha Świętego do końca właściwie nie wiemy, co dla nas jest prawdziwym szczęściem, a co prawdziwym nieszczęściem. Mądrość tego gospodarza – z przytoczonej legendy – polegała na tym, że potrafił dostrzec, że nic z tego, co się dzieje tutaj i teraz nie jest to ani prawdziwym szczęściem, ani prawdziwym nieszczęściem.
I chociaż nie znał jeszcze Ewangelii, to musiał otrzymać jakieś natchnienie od Ducha Świętego, dzięki czemu jakby przeczuwał, że prawdziwym szczęściem będzie dopiero niebo, a prawdziwe nieszczęście to piekło. Sami z siebie nie wiemy, co dla nas jest prawdziwym szczęściem, a co prawdziwym nieszczęściem. I dlatego w odczytanej przed chwilą Ewangelii, Pan Jezus podpowiada nam, że prawdziwym szczęściem jest Niebo, które nazywa Królestwem Bożym, Królestwem Niebieskim.
W tym Królestwie wszystko, co należy do Boga, będzie należeć także do nas. Co więcej, będziemy jak Bóg. I to będzie naszym prawdziwym szczęściem.
Prawdziwym szczęściem będzie Królestwo Niebieskie, gdzie razem z Jezusem będziemy królować. Prawdziwym szczęściem właśnie, i to właśnie Królestwo, i o to Królestwo prosimy Boga, gdy w modlitwie codziennie wypowiadamy słowa przyjdź Królestwo Twoje. I w tej dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus nie tylko mówi o Królestwie Niebieskim, ale też wskazuje drogę, która do niego prowadzi. A jest to droga ośmiu Błogosławieństw. I gdy tą drogą idziemy, to już teraz możemy doświadczać radości, która jest jakby promykiem prawdziwego szczęścia, jakby odległym światłem Królestwa Niebieskiego, do któremu zmierzamy.
To jest tak jak z podróżą do jakiegoś wyważonego miejsca. Chociaż jesteśmy jeszcze w drodze, to myślą już jesteśmy tam, w tym wyważonym miejscu, które już mnie cieszy, mimo że droga jeszcze długa. I podobnie, gdy idę drogą ośmiu Błogosławieństw, to chociaż Królestwo Boże jest jeszcze daleko, to na samą myśl o nim już się cieszę.
Powstaje pytanie, co to znaczy iść drogą Błogosławieństw.
Iść drogą Błogosławieństw, drogą do Królestwa Niebieskiego, to stawać się ubogim w duchu – „błogosławieni ubodzy w duchu„. To nie oznacza, żeby przestać zabiegać o środki do życia, o pieniądze. One są potrzebne, aby żyć. Ale być ubogim w duchu, to tak zabiegać o pieniądze, by one nie przysłoniły mi Boga, który jest największym bogactwem. Ubogim w duchu staję się wtedy, gdy nic ani nikt nie zdoła mi przysłonić Boga. Niewierząca dziewczyna zapytała swojego wierzącego chłopaka:
Czy kochasz mnie bardziej niż Boga?
A on jej odpowiedział: gdy będę kochał Boga najbardziej, to także i Ciebie nigdy nie przestanę kochać.
A więc ubogim w duchu jestem wtedy, gdy w moim życiu Bóg jest najważniejszy.
Iść drogą Błogosławieństw, to smucić się – „błogosławieni, którzy się smucą„. Czy to oznaczałoby, że aby iść do Królestwa Niebieskiego, to nie można się śmiać? Ależ nie. Tu nie o to chodzi, żeby się nie śmiać. Ale o to, żeby się nie śmiać ze wszystkiego, a zwłaszcza z grzechu, czy z cudzego nieszczęścia. Jeśli potrafię zasmucić się nad swoim grzechem, a nawet zapłakać. Jeśli potrafię współczuć, czyli smucić się ze smucącymi, to idę do Królestwa Niebieskiego.
Iść drogą Błogosławieństw, to stawać się cichym – „błogosławienie cisi„. Tu nie chodzi o to, żeby siedzieć cicho, jak przysłowiowa mysz pod miotłą. Ale tu chodzi o osobistą kulturę. Człowiek cichy mówi tylko wtedy, kiedy trzeba mówić. I jest cicho wtedy, kiedy trzeba słuchać. A trzeba mówić koniecznie, gdy ktoś mnie zapyta „kim dla ciebie jest Bóg?„. Bo wtedy trzeba dać świadectwo o swojej wierze. Ale jeśli chcę usłyszeć to, co mówi do mnie Bóg, to można być cicho.
Iść drogą Błogosławieństw, to pragnąć sprawiedliwości. Pragnąć sprawiedliwości to powierzać się Bogu. To, by On uczynił mnie sprawiedliwym, czyli godnym swego Królestwa. Pragnąc sprawiedliwości, to także być wrażliwym na wszelką niesprawiedliwość. A jestem wrażliwy na przykład wtedy, gdy potrafię stanąć w obronie słabszego, a szczególnie tego, który sam się obronić nie może.
Iść drogą Błogosławieństw, to stawać się miłosiernym – „błogosławieni miłosierni„. Jestem miłosiernym, gdy umiem przebaczyć temu, kto mnie prosi o wybaczenie. I dalej – jestem miłosierny, gdy pomagam tym, którzy potrzebują pomocy. A potrzebują pomocy nie tylko ci, którym brakuje chleba, ale także ci, którym brakuje dobrego słowa, które podniosłoby ich na duchu
Iść drogą błogosławieństw, to dbać o czystość serca – „błogosławieni czystego serca„. Dodać o czystość, czyli o dobro serca. Bo w sercu rodzą się myśli, słowa i czyny. Jakie jest serce, takie są myśli, słowa i czyny.
Iść drogą błogosławieństw, to czynić pokój. A czynię pokój wtedy, gdy słucham słowa Bożego i je wypełniam. Jeśli ktoś nie słucha Boga, to zawsze będzie wzniecał wojnę.
Iść drogą błogosławieństw, to cierpieć prześladowanie dla sprawiedliwości. Jeśli ktoś mówi przeciwko mnie jakieś słowo, dlatego, że wierzę w Jezusa, to już teraz mogę się cieszyć i radować.
Drodzy Skauci ogromnie się cieszę, że idziecie drogą ośmiu Błogosławieństw.
Chcemy was zapewnić, że i my też będziemy starali się dotrzymać Wam kroku.
Amen.